poniedziałek, października 24

X-men : First Class

Marvel nie próżnuje i nadal funduje mi zaciesz w postacie nowych produkcji filmowych. Tym razem zapewnił mi dwugodzinny orgazm obsadzając w rolach głównych same urocze mordki Panów o cudownych torsach. Co nas czeka w najnowszej części opowieści o mutantach?


"Pierwsza Klasa" to już czwarta z cyklu część filmów o genetycznych wariacjach. Oparta oczywiście na komiksie ma nam pokazać jak to w ogóle się zaczęło, że seksowny Hugh Jackman i jego kompania znaleźli swoje cieplutkie schronienie w wielkim budynku "dowodzonym" przez łysego wrotkarza.. O przepraszam. Uciekło mi. Najnowszy mutanci twór został wyreżyserowany przez pana Matthew Vaughn (nie mam pojęcia jak przeczytać jego nazwisko.. wół?). Inną znaną mi produkcją wspomnianego jest "Kick ass". Dodam, że zajmuje się też kontynuacją "Łamacza pośladkowego" (tak, kochani - w Polsce spotykamy się z taką nazwą) mającą ujrzeć światło dzienne w roku 2012. Pan Vaughn nie ma za sobą wielu dzieł, ale poradził sobie wyśmienicie.
Ciekawostka dotycząca muzyki - zajął się nią Pan, który wcześniej działał głównie na rzecz bajek, tj. "Potwory kontra obcy" czy "Kubuś i przyjaciele". Dobrze, że przeczytałam to dopiero teraz, bo zapewne bym się pochopnie zniechęciła. Jednak Henry Jackman - bo o nim mowa - podążając za doskonałością swojego nazwiska, dał z siebie więcej niż tego wymagał producent i zafundował widzom świetny soundtrack. Przykład umiejętności Pana Heńka.

Teraz coś co jest największym plusem produkcji. Obsada. Cała kadra aktorska poradziła sobie świetnie. Teraz powinno pojawić się tutaj dobre pięćdziesiąt przymiotników określających zajebistość wspomnianych, ale o niej przekonacie się sami podczas seansu. Nakreślę trochę moje ulubione postacie.
W rolę młodego Charlesa Xaviera szerzej kojarzonego jako profesor X wcielił się niejaki James McAvoy. Gdy po raz pierwszy wejrzałam na młodego Charlesa pomyślałam "No.. nienajgorszy, ale majtek nie zrywa". Po jakimś czasie przyjrzałam się jego oczom i bielizna sama ze mnie zeskoczyła.

Przyjacielem Charlesa staje się Erik Lehnsherr, którego to losy najbardziej mnie interesowały. Jak to w ogóle się stało, że Magneto - bo takie imię z czasem przybiera - stał się zły? Kto maczał w tym palce? I dlaczego nie dziwi mnie, że jednak byli to Niemcy? Polska wpiera Magneto ! Tutaj nie wiem czy Pan Michael Fassbender bardziej oczarował mnie swoim wizerunkiem zewnętrznym czy idealnym przestawieniem lekko aspołecznego Magneto. Jednak na odpowiedź długo nie musiałam czekać. Michael zagrał również w "300" i chorym do reszty horrorze "Eden Lake". W oby dwóch produkcjach nie podziałał na mnie jak bohater X-menów. Czyli jednak moja wielka miłość do dziwnych ludzi będących mieszanka dobroci, gniewu i pojebania mnie nie odstępuje.
Oprócz wyżej wymienionych w obsadzie znajdziemy także Kevina Bacona ("Zły dotyk", "24 godziny", "Tatuaż" czy "Rzeka tajemnic" - im bardziej chory film, tym większe prawdopodobieństwo, że Bekon tam gra) jako ten zły, którego nawet widzowie chcą zabić, Jennifer Lawrence (nie kojarzę filmów z nią, ale muszę przyznać - fajne ciałko to ona ma) jako Raven szerzej znana Mystique (ta niebieska :), Lucas Till (fanki filmu z Miley Cyrus "Hannah Montana: the Movie" mogą popiszczeć) oraz - tutaj wszyscy wielbiciele "Skinsów" skupiają się - Nicholas Hoult znany z wspomnianego serialu, gdzie występował pod imieniem Tony. Ten ostatni zagrał Hanka McCoya, który z czasem obrasta futerkiem. Poza tym jeszcze cała rzesza ludzi, których możecie kojarzyć z mniejszych lub większych ról. Wszystkim poszło świetnie. W każdym razie nie mam zastrzeżeń do kiepskiej gry aktorskiej jakiejkolwiek postaci.

"X-men : Pierwsza Klasa" jest z pewnością pozycją niezbędną dla każdego fana filmów Marvela oraz tych, którzy pokochali wcześniejsze części. Jeśli zaś nie mieliście do czynienia z poprzednimi produkcjami o mutantach, nie musicie obawiać się, że coś stracicie. Może nawet będzie Wam się lepiej oglądać. Połączenie ciekawej historii, świetnej oprawy muzycznej oraz pięknych twarzy z zapasem zdolności aktorskich sprawiło, że na pewno nie raz wrócę do filmu.

Teraz taki mały bonus. Jest swoistego rodzaju spoilerem, więc nie musicie go czytać. Dobra, wiem, ze i tak przeczytacie - sama tak robię, po czym się wkurzam i narzekam na własną ciekawość. Ten spoiler jednak może być czynnikiem popychającym Was do filmu. Otóż, pierwszą część "X-menów" obejrzałam ze względu na pewnego przystojnego, męskiego i w ogóle OH! AH! aktora, Hugh Jackmana. Pokochałam dzięki niemu opowieści o zmutowanych osobnikach, ale trochę było mi przykro myśleć o "Pierwszej klasie" bez niego. Relację między profesorem X i Magneto nijak się mają do Wolverina. A tu moje kochanie Panie - bo te z pewnością się ucieszą - niespodzianka! Fakt, że trwa ona jakieś 20 sekund, a obiekt moich wzdychań mówi dokładnie trzy słowa, jednak wystarczyło. Wystarczyło, żeby tą scenę powtórzyć jakieś 50 razy i za każdym włączeniem playowskiej strzałeczki szczerzyć się jak głupia do monitora. Dla chętnych scenka poniżej i .. GO FUCK YOURSELF !
Hugh, jaka szkoda, że nie możesz mieć dzieci. Razem stworzylibyśmy najpiękniejszą drużynę piłkarską EVER !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz